Z racji tego, że podczas tegorocznych wakacji miałem okazję pozwiedzać Gruzję, chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami, ciekawostkami na jej temat i trochę pochwalić się pięknymi widokami, które udało mi się uwiecznić obiektywem aparatu 🙂
Tym razem wpis nie ma nic wspólnego z programowaniem – po za tym, że każdy informatyk powinien czasem odstawić klawiaturę. A tak na wszelki wypadek, żeby nie sfisiować 🙂
Zapraszam na garść ciekawostek o Gruzji!
Jak się dostać, waluta i internet
Praktycznych wskazówek odnośnie podróży do Gruzji napisano już wiele, dlatego pozwolę sobie te informacje maksymalnie streścić. W chwili obecnej najtańszą opcją dostania się do Gruzji jest lot samolotem linii WizzAir z Katowic lub Warszawy, który dociera do miejscowości Kutaisi. Lokalna waluta to lari (GEL), której jedna sztuka w przeliczeniu na PLNy w momencie mojego pobytu Gruzji kosztowała 1,54 zł. Zamiana lari w Polsce lub złotówek w Gruzji zupełnie się nie opłaca, dlatego przed wyjazdem warto zaopatrzyć się w dolary lub euro i zamienić je na miejscu na lari. Różnica jest niewielka, aczkolwiek skrzętnie wyliczyłem, że opcja zabrania ze sobą dolarów jest nieznacznie bardziej opłacalna. Zakupić lari można już na lotnisku, lecz na bardziej atrakcyjny kurs można trafić w miastach, dlatego na początku najlepiej wymienić tylko część waluty. Kolejną rzeczą, o którą warto zadbać na samym początku jest internet. Minuta połączenia do Polski w cenniku mojego wspaniałego fioletowego operatora kosztuje aż 8 zł, każdy KB pewnie niewiele mniej, dlatego żeby mieć kontakt ze światem, trzeba zaopatrzyć się w lokalną kartę SIM. Można takową dostać za darmo na lotnisku – wystarczy ją tylko zasilić na miejscu w specjalnym automacie kwotą w okolicy 20 GEL i uruchomić pakiet wystarczający na całą podróż (pod warunkiem, że nie Snapujesz wszystkiego jak leci!).
Na miejscu
Po ogarnięciu powyższych trzech podstawowych rzeczy, można spokojnie opuścić wrota lotniska i upajać się pięknym widokiem nieskażonej natury Gruzji, która wita nas swoim gościnnym słońcem i zaprasza ochoczo do wspólnej, beztroskiej przygody… Żartowałem. Po wyjściu z lotniska trzeba przygotować się na atak taksówkarzy, którzy w asyście policjantów pilnujących uczciwych zasad licytacji przekrzykują się w ofertach przejazdów…
Taksówkarze
O taksówkarzach z Gruzji można napisać książkę. Albo przynajmniej rozdział. Jest ich mnóstwo w każdej miejscowości, w której pojawiają się turyści. Gotowi zawieźć wszędzie – z marszu na drugi koniec Gruzji. Ale trzeba nieco na nich uważać i przed przejazdem dokładnie ustalić warunki. Zawsze trzeba się targować, bo pierwsza oferta taksówkarza widzącego turystę z obcego kraju bywa zabójcza. Najlepiej podejść do kilku taksówkarzy lub popytać innych turystów ile dany kurs powinien kosztować. Nie ma co liczyć na wskazania taksometru – nie widziałem takiego urządzenia w żadnej taksówce. W ogóle jeśli chodzi o legalność tego interesu, to mam wrażenie, że każdy, kto posiada samochód może mianować się taksówkarzem. A podatki? “Jak chcesz to płacisz, jak nie chcesz, to nie płacisz” i tyle w temacie 🙂 Jeżeli podróżuje się po Gruzji w kilka osób, to czasem taksówka jest całkiem opłacalną alternatywą do marszrutek, które pomimo gęstej siatki połączeń nie wszędzie dojeżdżają lub nie tak często, jakbyśmy tego potrzebowali.
Marszrutki
Marszrutki to najpopularniejszy i najtańszy sposób transportu po Gruzji. Są to busy, które mieszczą od ok. 10 do 20 miejsc siedzących. Można powiedzieć, że to taki nasz PKS, ale trochę bardziej barwny. Marszrutki mają swój rozkład jazdy, ale nie należy go brać zupełnie na poważnie. Jeżeli kursują co godzinę i kierowca stwierdzi, że jest za mało osób, żeby ten kurs się opłacał – wszyscy będą czekać. Można łapać ją jak stopa, można też z niej wysiąść w dowolnym miejscu. Jak w marszrutce są turyści i trasa przebiega obok ciekawego widoku – nie ma problemu, zatrzymujemy się i jest przerwa. Trzeba zboczyć z trasy, żeby z pobliskiego młyna zabrać wór mąki, a za 20 km (trzy wioski dalej) przekazać komuś innemu? Nie ma problemu. Kierowcy są raczej wyluzowani, jak wyluzowane jest ich podejście do pasażerów. Gruzini generalnie bardzo dużo palą, dlatego nikogo nie dziwi kierowca, który smoli całą drogę.
Marszrutki to też dobre miejsce na poznanie lokalnej muzyki, bowiem na okrągło leci w nich lokalna muzyka – tak głośno, że ciężko się w nich rozmawia. Ten utwór śni mi się do dzisiaj. Przy odrobinie szczęścia można trafić na pojazd z telewizorem, w którym folklorystyczną muzykę zdobią teledyski. Równie urokliwe jak mazurskie jachty na klipach do naszej rodzimej muzyki, której nikt nie słucha, a wszyscy znają słowa.
Przed wyjazdem naczytałem się o kiepskim stanie marszrutek, które jeżdżą bez zderzaków i zainstalowaną folią w miejsce stłuczonych okien. Albo miałem dużo szczęścia, albo ktoś za mocno pokolorował rzeczywistość. Zdarzały się pajączki na szybach, ale generalnie muszę przyznać, że marszrutki są raczej wygodne i zdarzają się na dłuższych trasach naprawdę nowoczesne maszyny.
Można zaryzykować stwierdzenie, że marszrutki to nie tylko najpopularniejszy i najtańszy środek transportu, ale także najszybszy. A może po prostu szybkość to domena wszystkich gruzińskich kierowców…
Kierowcy
Podczas planowania podróży, przed samym wyjazdem nosiliśmy się z zamiarem wypożyczenia auta na kilka dni, żeby zobaczyć atrakcje, do których ciężko w inny sposób się dostać. Na miejscu szybko zrozumieliśmy, że brawurowa jazda polskich kierowców w porównaniu do Gruzińskich ma się jak ostry wiraż Wieśka z Tico do zakrętu pokonywanego przez kierowcę Formuły 1. Poważnie! Na szczęście wyprzedzanie na trzeciego, czy omijanie krowy z prędkością 80 km/h stojącej na środku drogi we mgle po trzech dniach w Gruzji staje się codziennością i nie budzi większego strachu. Oczywiście jeżeli kierowca jest Gruzinem. Dlatego poruszanie się po ulicy postanowiliśmy zostawić lokalnym profesjonalistom w tym zakresie. Tym bardziej, że wynajęcie auta z kierowcą bywa całkiem opłacalne. Kierowcy też mają w zwyczaju ciągłe używanie klaksonu. Przy wyprzedzaniu, omijaniu, ostrzeganiu, czy pozdrawianiu. No ale dzięki temu wszystkiemu można relatywnie szybko dostać się do miejsc wartych zobaczenia.
Natura
To właśnie dla przepięknych widoków natury warto udać się do Gruzji. Miejsc wartych zobaczenia jest na tyle dużo, że nie da się ich wszystkich odwiedzić podczas półtoratygodniowego wyjazdu. Tym bardziej, że warto się czasem zatrzymać, pobyć trochę dłużej w jednym miejscu i nie stracić zbyt dużo czasu na przemieszczanie się. Odległości między obowiązkowymi punktami podróży nie są duże, ale ich pokonanie po górskich serpentynach może zająć sporo czasu. Nie będę się tutaj szczególnie rozpisywał na temat tego co udało nam się zobaczyć – zachęcam do pooglądania fotografii 🙂 Przy okazji miejsc, które warto w Gruzji zobaczyć, trzeba wspomnieć o noclegach w ich pobliżu.
Noclegi
Znalezienie noclegu było najmniejszym problemem jaki mieliśmy podczas pobytu w Gruzji. Baza noclegowa jest bardzo szeroka i są to przeważnie prywatne guesthousy i małe pensjonaty. Większość z nich można zarezerwować przez booking.com – miejsc noclegowych jest na tyle dużo, że pozwalaliśmy sobie je rezerwować tuż przed przyjazdem do danej miejscowości. Wystarczy też czasem pojawić się z plecakiem na głównym placu miejscowości, czy niedaleko dworca, a nocleg sam się znajdzie. Ceny noclegów są niskie – bez problemu można przespać się za 20 GEL za osobę za noc w całkiem przyzwoitych warunkach. Cena śniadania to zazwyczaj 10 GEL za osobę. Warto zdecydować się na zakup śniadania w guesthousie, bowiem z racji tego, że są one przeważnie prowadzone przez gospodynię, która jest jednocześnie właścicielem domu, jest to idealna okazja na spróbowanie lokalnej kuchni.
Kuchnia
Kuchnia Gruzińska jest tłusta, mączna, ale przy tym bardzo smaczna. Porcje podawane w restauracjach są większe niż przeciętny człowiek jest w stanie skonsumować, dlatego nie polecam zamawiać z karty wszystkiego co brzmi nieznajomo na raz. Odmian chaczapuri jest tyle, że można swobodnie jeść codziennie w innej postaci. Jeśli chodzi o wspomniane śniadania w guesthousach, to są równie syte i tłuste. Przeważnie składają się z jajecznicy, boczku, pomidora, ogórka, regionalnego sera i chleba shoti.
Epilog
Półtora tygodnia to zdecydowanie za mało, żeby zobaczyć całe piękno, które oferuje Gruzja. Jednak jest to zupełnie wystarczający czas, żeby zachłysnąć się niesamowitymi widokami, spędzić kilkadziesiąt godzin w marszrutkach, podejść pod lodowiec Szchara, zwiedzić stolicę Tbilisi i nadmorski kurort Batumi, zobaczyć Gruzińską Drogę Wojenną, wjechać jeepem pod klasztor Cminda Sameba, spacerować po skalnym mieście w Wardzi, spróbować smaczne Gruzińskie potrawy, napić się czaczy i lokalnego wina, a na koniec pobyczyć się kilka dni nad morzem. No a przy tym wszystkim zaskoczyć się pozytywnie zakręconą kulturą Gruzinów. Polecam!